grupabrawo 29.03.2017

W młodości siła, czyli trochę o moich współpracownikach…

Wiosna zawitała do Stawigudy, a ja po kilku służbowych wyjazdach znalazłem wreszcie chwilę czasu, aby podzielić się z Wami moimi ostatnimi spostrzeżeniami. Tym razem poruszę nieco temat naszych pracowników (chyba nie będą mieli mi tego za złe?)

Często osoby z zewnątrz (partnerzy), albo odwiedzający nasze biuro  w Stawigudzie klienci, są zaskoczeni młodym wiekiem naszych pracowników. To prawda. Nasi projektanci, konstruktorzy i architekci to absolwenci wyższych uczelni, którzy klika lat temu ukończyli studia, często z wyróżnieniem. Kadra produkcyjna (ekipa budowlana), to zaś wieloletnia załoga, która pracuje z nami od 15-20 lat. Posiadają bogate doświadczenie w realizacji inwestycji przemysłowych jak i mieszkaniowych.

Czym się kierowałem łącząc te dwa elementy? Uważam, że wiedza niepoparta praktyką jest niewiele warta. Z kolei, opierając się wyłącznie na zdobytym doświadczeniu, nie rozwijamy się. Stoimy w miejscu.

Tak się w moim życiu złożyło, że nie było mi dane studiować. Po skończonym technikum budowlanym postanowiłem pracować w zawodzie. Przeszedłem wszystkie szczeble kariery na budowie od technika, majstra, do kierownika budowy. Miałem dobrych nauczycieli. To był mój osobisty uniwersytet.

W 1984 roku postanowiłem jednak przejść na własny rachunek. To nie był dobry czas dla tzw. „prywaciarzy”. Nie robiłem już tego samego, co poprzednio, a za każdą błędną decyzję płaciłem z własnej kieszeni. To bolało najbardziej. I tak stałem się studentem na własnym uniwersytecie życia. Samodoskonalenie było nieodłącznym elementem mojej pracy i tak zostało do dziś.

Dziś staram się zaszczepić swoim współpracownikom nieustającą chęć dalszego rozwoju. Świat „galopuje” do przodu, a ten kto się nie rozwija, zostaje w tyle. Sprawdziło się to w stosunku do moich dwóch synów: Jacka i Wojtka. Wydaje mi się, że w firmie też jestem trochę jak „ojciec”, który wymaga jak również stara się być troskliwy i opiekuńczy. Podobnie jest z moją żoną, która zaszczepia w firmie rodzinną atmosferę i dba o to, aby miejsce pracy miało atmosferę jak w domu. Tą filozofię również kontynuuje syn Jacek. Jest pośrednikiem pokoleniowym czyli „starszym bratem” dla całej załogi. Tam gdzie jest zrozumienie, a ludzie po prostu się lubią, powstają fajne rzeczy.

Takie same wartości staramy się przekazać naszym inwestorom i myślę, że nam się to udaje. Często po zakończeniu inwestycji zostajemy z nimi w bardzo ciepłych relacjach na długie lata. Po prostu lubimy się.

Z.R.